środa, 11 stycznia 2017

Rozdział 4

Nowy rok i nowy rozdział. Dziś zapraszam na rozdział 4. 
Z dedykacją dla pewnej czytelniczki, która stwierdziła, że widzi nadzieję w tym opowiadaniu :)
Bez dłuższego przedłużania. Zapraszam do czytania! 

"Cogito, ergo sum"~ Kartezjusz

* * *

  Bill nie spodziewał się, że jego matka potrafi aż tak podnieść głos. Stał, słuchając tego, co mówiła Simone. Kiedy kobieta skończyła, chłopak również musiał dodać swoje trzy grosze.
– Sprawiłaś sobie jakąś gówniarę i ona jest teraz najważniejsza! Twój syn już się nie liczy!? Wolisz to coś? Wolisz, abym spał na czymś, co nie przypomina nawet łóżka? Dobrze wiesz, że nie lubię, jak ktoś dotyka moich rzeczy, a mimo to dałaś jej mój pokój! Nie życzę sobie, aby to coś spało w moim łóżku!
Nic więcej nie musiał dodawać. Szatynka podniosła się ze swojego miejsca i ruszyła w stronę wyjścia. Po drodze minęła Billa i delikatnie go szturchnęła ramieniem. Zabrała buty i płaszcz i wyszła z domu. Przeszła przez furtkę i zniknęła wszystkim domownikom z oczu.

* * *

– Jak mogłeś wypowiedzieć takie słowa!? Ta dziewczyna jest tu zaledwie od dwóch dni! A teraz marsz do swojego pokoju! – huknęła Simone i udała się do swojej sypialni. Młodszy bliźniak skierował się do swojego pokoju. Słychać było tylko trzaskanie drzwi. Po chwili zjawiła się pani Simone ubrana w dżinsy i sweter.
– Jak skończycie jeść, to posprzątajcie – powiedziała kobieta i ruszyła do małego korytarzyka.
– Pomogę pani – usłyszała za sobą głos perkusisty. Kobieta tylko pokiwała głową i razem wyszli na mroźny poranek. Gustav skręcił w prawo, a kobieta w lewo.
 Simone przeszła kolejne metry. Niestety nie spotkała nikogo na drodze. Wyjęła telefon i wybrała numer do perkusisty.
– No i jak? Znalazłeś ją? – zapytała, kiedy tylko chłopak odebrał.
– Niestety nie – usłyszała tylko w słuchawce.
– Myślisz, że poszła do centrum? – spytała zniecierpliwiona kobieta.
– Simone, ona sobie poradzi. Jestem tego pewien. Chodź, wrócimy do domu – powiedział. Jeszcze chwilę rozmawiali i kobieta udała się w drogę powrotną.
Gdy wrócili do domu, w salonie siedzieli prawie wszyscy prócz Billa, który nadal był w swoim pokoju. Wyszedł po chwili, gdy usłyszał głos matki, która rozmawiała z ojczymem w kuchni. Bill wszedł do pomieszczenia, kiedy Gordona już tam nie było.
– Przepraszam– powiedział cicho.
– Nie mnie powinieneś przepraszać– odpowiedziała i odeszła z gorącą herbatą w ręku.

* * *

Nastolatka tak naprawdę nie zaszła daleko. Kiedy wyszła, skręciła w prawo, obeszła wszystkie domy i wróciła do domu Kaulitzów. Weszła do małej drewutni i zamknęła za sobą drzwi. Po kilku minutach siedzenia bezczynnie, postanowiła złapać za nieopodal leżącą siekierę i narąbać trochę drewna na rozruszanie się. Porąbane drwa układała w stosik, jedno na drugim przy ścianie.
Układała już właśnie drugi stosik, kiedy drzwi drewutni się otworzyły. W wejściu stał Gordon z pustym koszykiem w ręku.
– Ty, tutaj? – zapytał i wszedł do środka.
– Musiałam trochę ochłonąć – odpowiedziała i wzięła od mężczyzny koszyk. Zaczęła nakładać drewno.
– To ty narąbałaś tyle drewna? – spytał muzyk, wskazując na poukładane kawałki. Dziewiętnastolatka pokiwała głową.
– Mieszkam na wsi. Tam trzeba wszystko umieć – odpowiedziała po chwili, od razu podając mu pełen koszyk. Uśmiechnęła się i zabrała swój szalik z małego pniaczka, na którym go zostawiła. Zarzuciła go na szyję i zapięła płaszcz.
Razem weszli do domu. Wystarczyło, że Gordon krzyknął jedna słowo: „znalazłem”, a przy dziewczynie znaleźli się wszyscy. Pierwsza była Simone. Ostatni był Bill, którego w ogóle się nie spodziewała. Wszyscy zadawali jej po kilka pytań naraz. Nie odpowiedziała na żadne. Po prostu usiadła na kanapie i siedziała. Gustav wziął od niej płaszcz i buty. Georg przyniósł gorący kubek z napojem. Pani Simone podała jej talerz z ciepłym obiadem, a Tom przykrył ją kocem.
Nie sądziła, że jest tak głodna. Od rana musiało jednak minąć trochę czasu. Spojrzała na zegarek. Zbliżało się wpół do drugiej. Ze smakiem zjadła cały podany jej obiad oraz wypiła herbatę z cytryną. Siedząc i oglądając poczynania osób w telewizorze, nie wiedziała, kiedy zasnęła.
Z chwilą, kiedy się obudziła, wiedziała, że coś jest nie tak. Nie znajdowała się w salonie tylko w przytulnym i nie za dużym pokoiku. Było tu posprzątane, a na biurku znajdował się jej komputer i inne rzeczy. Nieopodal w kącie stała jej walizka oraz plecak. Podniosła się na łokciach i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany były lekko szare, a na jednym z boków były namalowane czarne wskazówki, gdzie zaleźć dane miasto. Przesunęła łokieć i na podłogę wypadł z niemałym hukiem jej telefon. Podniosła go i zerknęła która godzina. Dochodziła osiemnasta. Podniosła się całkowicie z łóżka, zaścieliła i poprawiła wczorajsze ubrana, które nadal miała na sobie.
Wyszła z pokoju i od razu natknęła się na młodszego z bliźniaków. Przyspieszyła kroku, ale chłopak dogonił ją, nim wynurzyła się z małego korytarzyka, w którym były zamieszczone drzwi do pokojów.
– Chciałbym cię przeprosić – powiedział.
– Niech ci będzie, ale i tak cię nie lubię – wysyczała mu to prosto w twarz. – Jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem, który nie widzi nic innego jak tylko swój czubek nosa i swoje potrzeby. Wiesz, co ja robię z takimi ludźmi jak ty? – zapytała, lecz nie czekała na odpowiedź. – Gardzę nimi. Z nimi nie da się żyć. Radzę ci na przyszłość nie zadzierać ze mną, bo skończy się to źle. Dla ciebie, jak i dla twojego wielkiego ego.
Wokalista nic nie odpowiedział, tylko puścił trzymany łokieć, za który ją złapał. Nastolatka odeszła jak najszybciej było jej to dane i spokojnie z uśmiechem na twarzy weszła do salonu, w którym siedział tylko Tom.
– Cześć – przywitała się i usiadła obok niego. – Gdzie twoi rodzice?
– Pojechali do jakichś znajomych, czy coś. Kolację masz w lodówce – odpowiedział i wziął do ręki puszkę z piwem, która stała na stole. – A mama kazała dać ci to – podał nastolatce kartkę.
– Dzięki – odezwała się, biorąc kartkę. Rozłożyła ją i jej oczom ukazał się plan lekcji. – O, mam jutro dwa niemieckie, matematykę, fizykę, etykę, muzykę oraz biologię – powiedziała bardziej do siebie, niż do chłopaka. W tym momencie wszedł Bill. Nie usiadł koło nich tylko w fotelu po stronie brata. Nawet na chwilę nie zerknął na dziewczynę.
Podczas gdy szatynka studiowała swój plan zajęć na cały tydzień, blondyn chciał zabrać bratu pilota, którego on miał w dłoni. Z niedowierzaniem pokręciła głowa i odłożyła plan na stolik.
– Mówiłam, że egoista i dupek – to powiedziawszy, wstała i udała się do kuchni. W oddali dało się słyszeć cichy śmiech Toma. Scarlet weszła do kuchni i rozejrzała się za lodówką. Podeszła do niej i otworzyła ją, wyjęła przygotowaną dla niej kolację. Widząc, że to zapiekanka, włożyła ją do piekarnika i przez kilka minut głowiła się jak ustawić czas. Tyle różnych przycisków i pokręteł, że nie wiedziała co do czego. Nigdy nie miała problemu z kuchenną techniką, lecz ten piekarnik mocno różnił się od tego, który miała w domu. Właśnie znalazła wyświetlacz z czasem, kiedy do kuchni ktoś wszedł.
– Co? Nie wiesz co to piekarnik? – usłyszała drwiący głos Billa za sobą.
–Szukasz guza, chłopczyku – odpowiedziała i wcisnęła guzik z czasem na pięć minut. – Nic nie jest mi obce. Mogę się założyć, że ty nawet prostego dania nie umiesz ugotować. Jedynie co ci dobrze wychodzi, to dbanie o swoją dupę i picie piwska – to powiedziawszy, wyszła. Wróciła do salonu i usiadła koło szatyna. – O nie, miałam przynieść sobie coś do picia.
Wstała i znów udała się do kuchni. Gdy tylko weszła, zobaczyła, jak Bill pochyla się nad piekarnikiem.
– Co robisz? – zapytała i podeszła do niego.
– Czas się skończył, więc przestawiłem na kolejne minuty – odpowiedział i wziął szklankę z szafki. Nastolatka zaś odkręciła małą butelkę wody niegazowanej i pociągnęła mały łyczek. Usiadła na krzesełku i już poczekała na swoją kolację. Kiedy piekarnik dał cichy znak, że potrawa gotowa szatynka wyjęła naczynie żaroodporne i postawiła na desce do krojenia.
Po chwili szukania znalazła talerze i odkroiła kawałek zapiekanki. Zabrała sztućce i ruszyła do salonu. Usiadła przy małym stoliku i zaczęła jeść. Zajadała się, spoglądając na telewizor, w którym leciał jakiś serial.
Siedzieli tak do późna nawet wtedy, kiedy wrócili państwo Trümper, a pani Simone zobaczyła, że nastolatka nadal siedzi z bliźniakami, od razu ją pogoniła do łazienki i do łóżka.

* * *

W poniedziałek rano obudziła ją mama bliźniaków. Szatynka wstała i wybrała ze swojej walizki czarną rozkloszowaną spódnicę, do tego założyła czarną koszulę z czerwonymi elementami. Zrobiła makijaż i wyszła z pokoju. Usiadła do stołu i zabrała się za jedzenie śniadania. Po skończonym posiłku wróciła się do pokoju i zabrała plecak, po czym udała się do małego korytarzyka włożyć płaszcz i glany.
– Ile masz dziś lekcji, skarbie? – zapytała Simone, wychylając się z kuchni.
– Jak dobrze pamiętam to siedem – odpowiedziała. – Nie wiem, o której będę miała autobus powrotny.
– No dobrze, dobrze. Idź już, bo się spóźnisz. Miłego dnia – krzyknęła kobieta za nastolatką.
Scarlet wyszła z bramy i trzema krokami podeszła do przystanku, który znajdował się nieopodal. Długo nie czekała na autobus, bo po kilku minutach przyjechał. Na przystanku stała jeszcze jakaś dziewczyna, która pierwsza wsiadła do autobusu. Scarlet wsiadła za nią i również powiedziała, do jakiej szkoły chce się udać. Wypatrzyła ostatnie wolne miejsce i ruszyła w jego kierunku. Siedział tam chłopak mniej więcej w jej wieku, a na pustym siedzeniu trzymał plecak.
– Przepraszam, czy można usiąść? – zapytała grzecznie, a chłopak spojrzał na nią i dopiero po upływie kilkunastu sekund, zdjął plecak z siedzenia. – Dziękuję – odpowiedziała i usiadła. Włożyła słuchawki i puściła muzykę. Kiedy chowała telefon do kieszeni, zauważyła, że chłopak ciągle się jej przygląda. Posłała mu delikatny uśmiech i usiadła wygodnie.
Po kwadransie dziewczyna była na miejscu. Zaledwie kilka osób wysiadło, w tym dziewczyna z Loitsche oraz chłopak, obok którego siedziała. Spojrzała jeszcze raz na wielki budynek szkoły. Pierwsze co rzucało się w oczy to kolor pomarańczowy, a dopiero później półowalna część szkoły. Gimnazjum było o wiele większym budynkiem niż liceum, do którego uczęszczała w Polsce. Ruszyła za tłumem w stronę kolorowych drzwi. Kiedy przeszła przez nie, ujrzała również ogromny hall. Zastanawiała się, gdzie znajdzie sekretariat, do którego miała się zgłosić.
– Przepraszam – zaczepiła przechodzącą obok niej właśnie dziewczynę, ale ta tylko spojrzała na nią i wyśmiała ją. Szatynka nie poddawała się i próbowała dalej. Niestety nikt nie chciał jej pomóc. Kręciła się tak w kółko, aż wpadła na kogoś. Powoli odwróciła się i ujrzała chłopaka z autobusu. Nie był sam. Obok stało jeszcze czterech chłopaków.
– Przepraszam – powiedziała, uśmiechając się przepraszająco.
– Nic nie szkodzi. Pomóc ci jakoś? – zapytał, lustrując ją spojrzeniem.
– Nie wiesz może, gdzie jest sekretariat? Nie jestem stąd i…
– Musisz wejść w ten korytarzyk i skręcić w prawo. Potem dojdziesz do końca korytarza, skręcisz w lewo i jesteś na miejscu – odpowiedział, przerywając jej. Dziewiętnastolatka podziękowała i powolnym krokiem ruszyła w danym kierunku. Za sobą usłyszała jeszcze oddalającą się rozmowę młodych mężczyzn.
– To ona?
– Tak…
Do sekretariatu dotarła równo z dzwonkiem. Zapukała i od razu weszła. Za biurkiem siedział mężczyzna w idealnie skrojonej koszuli.
– Dzień dobry – przywitała się. – Nazywam się Scarlet Re i przyjechałam do państwa na wymianę z Polski. Miałam się zgłosić od razu tutaj, ale nie mogłam znaleźć…
– Aaa! To ty kochaniutka! Usiądź sobie, ja idę po pana dyrektora – to powiedziawszy, aż nazbyt ćwierkającym i przesłodzonym głosem, wstał i podszedł do brązowych drzwi. Zapukał trzy razy i wszedł do środka. Po kilku chwilach wyszedł i powiedział, że może wejść.
– Dzień dobry – przywitała się ponownie i weszła głębiej do gabinetu.
– Witaj – odpowiedział i od razu wstał. – Miło jest nam gościć cię w naszej szkole. Mam nadzieję, że miło będziesz wspominać spędzony u nas czas – dyrektor jeszcze przez chwilę mówił. Był to w miarę wysoki mężczyzna o rudych włosach. Przypominał trochę Ruperta Grinta w starszej wersji.
Gdy dyrektor Koslowski skończył wypełniać jakieś papiery, osobiście zaprowadził ją do klasy, w której odbywała się lekcja języka niemieckiego prowadzona przez panią Keller. Starsza wersja Ruperta weszła do klasy, bez pukania i wprowadziła nową uczennicę, przerywając prowadzony wykład.
– Dzień dobry – przywitał się. – Przepraszam, że przeszkadzam. Chciałbym wam przedstawić nową koleżankę z wymiany – powiedział i zostawił ją na środku klasy, a sam podszedł do nauczycielki, by zamienić kilka słów. Scarlet nie wiedziała, jak ma się zachować. Nie lubiła być w centrum uwagi.
– Usiądź sobie koło Aarona – powiedziała nauczycielka i wskazała jej ostatnie puste miejsce. Szatynka udała się w jego stronę. Chłopak imieniem Aaron odsunął dla niej nawet krzesło w ostatniej ławce.
– Dzięki – odpowiedziała i usiadła. Powiesiła płaszcz na oparciu krzesełka i wyjęła zeszyt oraz pióro.
Uśmiechnęła się do chłopaka, który okazał się być tym samym nastolatkiem, którego już spotkała dwukrotnie. Dopiero teraz miała okazję mu się przyjrzeć. Miał ciemne włosy, prawie czarne, a raczej dredy zawinięte w dużego koka. Cera była koloru oliwkowego, a do tego wielkie piękne zielone oczy. Mała bródka była tego samego koloru co włosy. Posiadał nawet standardowe przekłucie w nosie, które nazywane jest nostril.
Poprawiła się na krzesełku i zaraz usłyszała głos pani Keller.
– Zechciej nam się przedstawić – poprosiła nauczycielka. Nowa uczennica wstała niechętnie i powiedziała:
– Nazywam się Scarlet i pochodzę z Polski.
– Dziękuję. Mam nadzieję, że klasa przyjmie cię miło. W razie jakichkolwiek trudności bądź problemów możesz się do mnie zgłosić. I niech ci ktoś pokaże na przerwie, gdzie jest szatnia. Nie można w klasie trzymać kurtek – powiedziała nauczycielka, która od razu wróciła do przerwanej lekcji. Szatynka tylko pokiwała głową i usiadła na miejscu.
Po skończonej lekcji Aaron wstał i powiedział, aby szła za nim. Nastolatek niósł jej płaszcz.
– Nie przedstawiłem się. Jestem Aaron – powiedział i podał jej rękę na powitanie. Scarlet zaśmiała się cicho i również podała dłoń na przywitanie, wymawiając automatycznie swoje imię. – Czym się interesujesz? – zapytał i wszedł do równie wielkiej szatni.
– W sumie niczym specjalnym. Lubię czytać, pisać opowiadania, grać na perkusji. Raczej mało atrakcyjne zajęcia, a ty?
– Interesuję się głównie muzyką – odpowiedział. Powiesili płaszcz i udali się z powrotem do klasy, w której mieli jeszcze jeden niemiecki. – A i muszę cię uprzedzić, jesteś skazana na mnie przez wszystkie lekcje – dodał z uśmiechem, od którego nie można było oderwać oczu. Dziewczynie już zaczynało się podobać w tej szkole. 

czwartek, 1 września 2016

Rozdział 3

Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział po  długiej nieobecności. 
Jak widać blog się zmienił i to wszystko dzięki mojej kochanej Adriannie! Dziękuję :D 
Miłego czytania :*

*** 

   Scarlet pierwsza weszła do domu, zaraz za nią państwo Kaulitz. Georg i Gustav pojechali do swoich domów. Kiedy wszyscy się rozpłaszczyli nastolatka od razu skierowała się do kuchni za panią Simone.
- Robię herbaty, ktoś chcę?- zapytała domowników.
- Ja z chęcią. - odpowiedziała brunetka. Zaraz za nią zgłosił się Gordon i Tom. - Pomogę pani.
- Oczywiście. Jaką herbatkę chcesz? Mamy malinową, zieloną, czerwoną, czerwoną z cytryną, czerwoną z pigwą, o i znalazła się jeszcze yerba mate. Więc jaką? - kobieta uśmiechnęła się serdecznie.
- Wybiorę zieloną. Dawno jej nie piłam.
- Oczywiście skarbie. - pani Simone nastawiła wodę, a Scarlet szukała kubków. Po dłuższej chwili na nie natrafiła. Wyjęła cztery i ustawiła je na blacie równiutko.
Przez chwilę kobiety stały w milczeniu. Czekały, aż zagotuje się woda. Kiedy doszły z parującymi kubkami do salonu i rozdały napoje i usiadły, pan Gordon się odezwał.
- Dzieci, macie jakieś plany na weekend?
         Brunetka spojrzała ciekawie po niepodobnych do siebie bliźniakach, jak na jej gust. Przez chwilę nikt się nie odzywał. W końcu Tom się odezwał.
- Ja tam nie mam żądnych planów, ale można by gdzieś wyskoczyć, co ty na to?- zapytał i szturchnął brata. Młodszy z braci oderwał swój wzrok na chwilę od telefonu i spojrzał po zebranych ludziach.
- Nooo… można by…- to powiedziawszy wrócił do wcześniejszej czynności.
- No to super!- ucieszyła się Simone. - To weźmiecie ze sobą Scarlet. Pokażecie jej miasto nocą.
- Nie ma problemu.- powiedział uśmiechnięty Tom. Bill za to jękną tak głośno, że pani Simone aż go skarciła wzrokiem, kiedy ponownie oderwał się od swojego telefonu.
- Bo dobra… jak trzeba…- dodał po chwili i wyszedł. Po chwili było słychać tylko delikatne trzaśnięcie drzwiami.
- Ach te dzieci… - powiedziała cicho szatynka, na co starszy bliźniak cicho się zaśmiał.
        Przed wyjściem dziewczyna poszła do łazienki i poprawiła makijaż na mocniejszy i przebrała się w czerwone spodnie w czarna kratę i dopasowaną czarno białą koszulką wyglądającą jak gorset. Na stopy naciągnęła właśnie swoje glany kiedy do przedpokoju wszedł Bill.
- Jezu… Ty masz zamiar tak iść? -zapytał odrazą w głosie.
- Ja do twojego ubioru nic nie mam.- odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się ukazując mu swoje białe zęby.
- Nie czepiaj się Bill.- wtrącił się wchodzący Tom- Sam wymyślasz z ubraniami.
To powiedziawszy wziął kurtkę i ubrał się. Nastolatka zrobiła to samo i wyszła przed dom. Chwilę później dołączył do nich Bill. Wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę. Po pół godzinie już byli na miejscu. Tom zaparkował pod jakimś klubem.
- Wzięłaś może ze sobą jakieś dokumenty? Bo wiesz, dzieci tam nie wpuszczają. - powiedział blondyn wysiadając.
- No właśnie. - odpowiedziała i ruszyła za Tomem. Dogoniła chłopaka przy samym wejściu. Chłopaka wpuścili bez problemu. Ochroniarz zatrzymał swój wzrok na dziewczynie. Scarlet puściła mu oczko i posłała uśmiech, mężczyzna kiwnął na nią ręką, że może wejść. Bill również wszedł bez problemów.
        Pięć minut później zajęli miejsce przy wolnym stoliku. Blondyn ruszył od razu do baru po napoje. Nastolatka rozglądała się po klubie. Młodzi ludzie tańczyli na parkiecie w rytm głośnej muzyki. Na stolikach obok, alkohol lał się litrami, a młodzi ludzie pochłaniali go w każdej ilości, w postaci kolorowych drinków.
         Kilka minut później dołączył do nich Bill, niosąc trzy szklanki. Postawił przed nimi drinki, a sam zaczął robić sobie zdjęcia. Dziewiętnastolatka pokręciła głową i pociągnęła łyk kolorowego napoju.
- Dobra ja idę potańczyć. Nie wiem jak wy. - powiedział Tom i ruszył ze swoim drinkiem ku blondwłosej dziewczynie w zbyt krótkiej spódniczce.
-Aha. -odpowiedziała Scarlet, kiedy została po ułamku sekundy sama z maniakiem telefonu. Dziewczyna już miała coś do niego powiedzieć, kiedy podszedł do ich stolika jeden z barmanów i postawił koło niej czerwonego drinka.
- To od tamtego pana. - powiedział młody mężczyzna i wskazał daną osobę, po czym odszedł.
- Uuu… ktoś tu komuś wpadł w oko! - przekrzyczał Bill spoglądając to na nią, to na drinka i faceta, który stał przy barze, cały czas spoglądając w jej stronę.
- Boże… przecież ten facet mógłby być naszym ojcem!- odpowiedziała Billowi.
- A może lubi takie dziwne laski jak ty… - powiedział to, a dziewiętnastolatka spojrzała na niego jakby była gotowa zamordować.- Znaczy taki dziwny ubiór…. - dodał po chwili.
        Spojrzała jeszcze raz na starszego mężczyznę, który mógł mieć około pięćdziesięciu lat. Lekko łysiejący mężczyzna pomachał do niej i uśmiechnął się. Scarlet zastanawiała się co ma zrobić. W końcu wzięła tego drinka i podeszła z nim do baru. Stanęła niedaleko mężczyzny. Dokładnie sama nie wiedziała co chce zrobić, ale wytrwale stała przy barze i od czasu do czasu spoglądała na niego. Po upływie dwóch minut od podejścia do baru mężczyzna podszedł do niej.
- Cześć, co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?- powiedział.
- Nie jestem sama. - odpowiedziała szybko przekrzykując muzykę.
- No już nie, przecież przyszedłem do ciebie. - usłyszała odpowiedź. - Smakuje drink?
       Dziewczyna po dłuższej chwili rozmowy z facetem miała już go dość. Od kilku minut próbowała się go pozbyć. Niestety natręt nie dawał za wygraną. Przesadził dopiero wtedy kiedy poczuła jego rękę na swoim tyłku. Nie dała nic po sobie poznać, ale poczuła jak jej ręka zaciska się.
       Kiedy facet zaczął powoli zaczął się do niej dostawiać nie wytrzymała i odepchnęła go od siebie. Gdy koleś nadal nic sobie nie robił, przeszła do ataku. Jej pięść trafiła go centralnie w nos. Na sam koniec wylała na niego drinka, którego od niego dostała, a nie skosztowała. Odeszła szybkim krokiem od baru i podeszła do stolika przy którym siedział Bill i Georg z Gustavem.
Nastolatka usiadła obok chłopaka w okularach. Wzięła do ręki swoją szklankę z drinkiem i upiła spory łyk. Popatrzyła po zebranych.
- O co chodzi?- zapytała spoglądając na trzech chłopaków.
- O nic. - odpowiedzieli chórem.
- Okey. - to powiedziawszy wypiła do końca napój.
        Przez dłuższy czas siedzieli i rozmawiali o wszystkim. Świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Najbardziej przypadli jej do gustu Georg i Gustav. Ta dwójka będąc razem potrafiła rozbawić nawet najgorszych smutasów.
         Kiedy wypity alkohol trafił już do krwiobiegu, a humor dopisywał próbowali ją namówić do tańca. Nawet Bill oderwał się od swojego telefonu i włączył się do zabawy. Niestety nikomu nie dała się namówić. Nawet Tom, który wrócił próbował ją namówić. Lecz nic z tego.
         Po spędzeniu w klubie kilku godzin zaczęli zbierać się do domu. Tom był kompletnie pijany, Bill z Georgiem go prowadzili, choć sami nie byli w najlepszym stanie. Scarlet szła z Gustavem, który nieudolnie próbował wykręcić numer na taksówkę. Dopiero za szóstym razem mu się udało. Gdy dodzwonił się, w miarę możliwości wypowiedział adres pod który taksówka miała podjechać. Po upływie kilkunastu minut podjechała taksówka. Bill z gracją wsiadł na tylne siedzenie siedzenie, a Georg wepchnął Toma zaraz za nim, po czym sam wsiadł. Szatynka również usadowiła się z tyłu siadając prawie Georgowi na kolanach. Gustav zaś usiadł z przodu.
- Dokąd jedziemy? - zapytał kierowca.
- Loitsche, Bahnhofstraße 19- odpowiedział perkusista, lecz zrobił to tak niewyraźnie, że kierowca nie zrozumiał. Nastolatka szybko pośpieszyła z pomocą. Gdy podała już adres, mężczyzna ruszył. Po niecałych trzydziestu minutach jazdy byli na miejscu. Nastolatka zapłaciła za przejazd i wszyscy udali się do domu.
        Kiedy weszli Georg i Gustav od razu zanieśli pijanego Toma do jego pokoju. Natomiast Bill i Scarlet udali się jednocześnie do jednego pokoju. Zaskoczony chłopak nie chciał nawet słuchać wyjaśnień nastolatki. Krzyknął tylko, że nie ma prawa znajdować się w jego pokoju. Wystawił jej walizkę przed drzwi i zamknął się od środka. Nie reagował na wołania szatynki.
Dziewczyna nie wiedziała co miała zrobić. Poszła do salonu i usiadła w fotelu. Nie wiedząc kiedy zasnęła.
          Obudziła ją głośna rozmowa w kuchni. Otworzyła oczy i zobaczyła na sobie zielony miękki koc. Zsunęła go z siebie i przeciągnęła się. Teraz dopiero poczuła jak źle musiała spać. Wszystko ją bolało. Wstała i jeszcze raz się rozciągnęła. Weszła do kuchni, w której siedziała pani Simone, Gordon oraz zaspany Georg z Gustavem. Przywitała się i dosiadła się do stołu. Niedzielne śniadanie minęło w ciszy.

       Burza rozpętała się dopiero wtedy, kiedy Simone natknęła się na młodszego z bliźniaków.  

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 2

Dziś mam zamiar zaprosić was na rozdział 2. Życzę miłego czytania :D 
ZA wszelakie błędy przepraszam, ale mimo poprawek mój komputer twierdzi, że musi tak pozostać :)
 * * * 


        Czekała na lotnisku w Magdeburgu. Lot okazał się bardzo krótki. Trwał niecałe dwadzieścia pięć minut. Teraz stała i czekała na swój bagaż. Gdy trafił w jej ręce przeszła na hol. Nie wiedziała czego ma szukać. Po upływających kolejnych minutach zobaczyła na kartce swoje imię i nazwisko. Podeszła do małżeństwa.
- Dzień dobry, jestem Scarlet Re. - powiedziała płynnie po nieniecku. Para spojrzała na nią i również się przywitała. Kwadrans później cała trójka siedziała w samochodzie. Małżeństwo rozmawiało cicho na przodzie. Brunetka za to próbowała podziwiać widoki jakie mijali. Nie zawsze było jej to dane.
         Droga minęła w ciszy. Ale kiedy znaleźli się pod pięknym białym domkiem na wiosce, nastolatka nie mogła oderwać wzroku od niego.
- Och, jaki piękny. - wyrwało jej się.
- Daj spokój, toż to ruina. Piękny był z jakieś czterdzieści lat temu. Wejdź do środka, Gordon wniesie walizki.
           Brunetka weszła do domu za panią Simone. Kobieta od razu skierowała swoje kroki do kuchni. Scarlet zaś usiadła w salonie i czekała na kogoś z domowników. Pierwszy przyszedł do niej pan Gordon.
- No więc opowiedz nam coś o sobie.
- Hmm… kiedy nie wiem co. - odpowiedziała i delikatnie rozciągnęła swoje czerwone usta w uśmiechu.
- Powiedz nam ile masz lat, czym się interesujesz. - dołączyła się kobieta w średnim wieku, wychodząc z kuchni z tacką słodyczy i gorącą herbatą.
- No to mam dziewiętnaście lat. W maju zdaje maturę. Czym się interesuje? Hm… w wolnym czasie lubię czytać książki, pisać, grać na perkusji, słuchać muzyki, uczęszczać na zajęcia szkolne, spotykać się ze znajomymi, malować. Więcej już chyba nie pamiętam. - powiedziała po chwili.
- Czytać książki, pisać, malować? Taka dusza artystyczna. - powiedziała kobieta.
- Dokładnie. Ale powiedz mi czy ja dobrze usłyszałem. Grasz na perkusji?- spytał mężczyzna.
- Tak.
- Dobrze wybrałaś. Mam szkołę muzyczną i dobrze znam się na muzyce. - pochwalił ją.
- Dziękuję. Dziękuję. - zwróciła się do kobiety, która właśnie podawała jej kubek z parującym napojem, jak i do mężczyzny.
- A powiedz mi bo przyleciałaś do nas z Polski, ale imię to chyba nie jest z tamtejszych stron. Prawda?- zapytała ciekawa Simone.
- Tak. Mama jest amerykanką, a ojciec chyba francuzem. Ale nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć na temat jego pochodzenia bo niestety go nie znam. A z mamą nie rozmawiamy na jego temat. A co do mnie to urodziłam się również w stanach. Ale kiedy miałam trzy lata mama przywiozła mnie do Polski i tak już tam zostałyśmy.
- Rozumiem.
           Rozmawiali bardzo długo. Scarlet spodobała się rodzina. Bardzo mili ludzie. Z rozmowy wywnioskowała, że pani Simone ma dwóch synów, którzy są już dorośli. Rozmawiali do bardzo późna. Simone wskazała jej pokój w którym miała tymczasowo zamieszkać. Pokój był większy od jej własnego w Polsce. W pomieszczeniu było dużo niepotrzebnych rzeczy – jak na jej gust. Jakiś mikrofon, stos papierów. Brunetka nie miała odwagi nic ruszać. Wyjęła z torby tylko swój laptop i włączyła go. Po krótkiej chwili połączyła się z internetem. W ręku nadal trzymała kartę od Simone z hasłem do WiFi. Od razu połączyła się ze Skype'm. Zauważyła Bartka. Napisała do niego, że zaraz zadzwoni, tylko najpierw skontaktuje się z mamą.
          Veronica szybko odebrała.
- Hej córeczko. Jak tam jest?- zapytała kobieta wypełniając swoją twarzą cały ekran.
- Mamo, naprawdę super. Pani Simone i pan Gordon są świetni. Mili. Dowiedziałam się różnych ciekawych rzeczy.- opowiedziała szybko.
- No to świetnie. Nie ma nikogo kto mówi po angielsku? - zapytała blondynka ze śmiechem w głosie.
- Na szczęście nie. Za to pani Simone zabierze mnie jutro do miasta i pokaże szkołę do której mam chodzić. A pan Gordon pokaże mi swoją szkołę muzyczną którą prowadzi.
- No to świetnie.
Scarlet jeszcze chwilę porozmawiała z mamą, później zadzwoniła do przyjaciela. Jemu również opowiedziała to samo co blondynce. Z nim również pogadała dłuższą chwilę i zaczęła zbierać się do spania. Kiedy ostatnim razem spojrzała na zegarek była trzecia trzydzieści.
              Rano obudził ją delikatnie podniesiony głos. Ktoś bardzo głośno rozmawiał. Głos należał do mężczyzn. Wybrała ciuchy z walizki i poszła do łazienki znajdującej się przy pokoju. Ubrała się i wymalowała jak codziennie. Gotowa wyszła z pokoju i skierowała się w stronę głosów. W kuchni siedziało czterech nieznanych jej mężczyzn, a wśród nich pan Gordon i pani Simone.
Simone od razu ją zauważyła i podeszła do niej. Z uśmiechem na twarzy szybko wytłumaczyła jej, że niezapowiedzenie odwiedzili ją synowe z przyjaciółmi.
- Kochanie mogą się do ciebie zwracać po angielsku, bo aktualnie mieszkają w Los Angeles. Ale ty chyba nie będziesz miała z tym problemu. - dopowiedziała kobieta.
- Hmm… chyba raczej będę miała delikatny problem. Angielski nie za dobrze mi idzie w szkole.- odpowiedziała brunetka.
- A to ja zaraz im powiem, aby przerzucili się na niemiecki… - powiedziała, lecz po chwili zastanowienia dodała - A nie. Zrobimy im kawał. Ciekawe który z nich się domyśli, że nie mówisz po angielsku.
- Ale pani Simone, tak nie można. - zaprzeczyła nastolatka.
- Och kochanie jak zawsze tu są muszą zrobić mi jakiś kawał. Teraz czas na coś z mojej strony. - powiedziała z tajemniczym uśmiechem. - A teraz chodź, śniadanie czeka.
      Dwie kobiety weszły do kuchni. Pomieszczenie było na tyle spore, że pomieściło spokojnie wszystkie osoby. Scarlet zasiadła na wskazanym miejscu, koło okna. Cała czwórka spojrzała na nią. Momentalnie zapadła cisza. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i spojrzała na kasztanowłosą kobietę.
- Kochani poznajcie, to jest Scarlet. Przyjechała na wymianę. Pochodzi z Polski.- Simone przedstawiła brunetkę. Ta tylko nieśmiało im pomachała i spuściła wzrok. Pierwszy odezwał się blondyn z kolczykami w wardze, nosie i brwi.
- Hi, I'm Bill. - powiedział do niej po angielsku i wyciągnął rękę ponad stołem, aby się przywitać. Scar uścisnęła mu rękę. Kolejny młody mężczyzna w dłuższych ciemnych włosach przedstawił się jako Tom, następny był niejaki Georg o zielonych oczach, krótkich brązowych włosach. Ostatni mężczyzna przedstawił się jako Gustav. Miał blond włosy, w górnej części związane w małego kitka. Okulary, w czarnej oprawce, które miał na sobie a teraz zsunęły mu się na nos.
          Cała czwórka jeszcze przez chwilkę spoglądała na dziewiętnastolatkę, po czym wrócili do rozmowy. Oczywiście cały czas rozmawiając w języku angielskim. Zadawali jej jakieś pytania, ale ona w ogóle nie zwracała na nich uwagi. Wzięła od pana Gordona gazetę, którą czytał i szybko ją przejrzała. Ale zauważyła, że nikt nie zwraca na nią uwagi więc ją odłożyła. Próbowała się przysłuchiwać rozmowie, ale mało co ją rozumiała.
         Po śniadaniu cała ekipa przeniosła się do salonu. Scarlet zaś podeszła do małego regaliku z książkami i wybrała jakąś powieść dla siebie. Usiadła na wolnym fotelu obok chłopaka w okularach. Rozsiadła się wygodnie na miękkim miejscu i zaczęła czytać. Praktycznie nie odrywała się od książki, ale przysłuchiwała się kiedy ktoś mówił coś po niemiecku. Każdy domownik zajmował się czymś innym. Gdy nastolatka wstała by nalać sobie sok spojrzała na Simone, która się uśmiechała. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i usiadła z powrotem na miejscu. Po jakimś czasie odezwał się blondyn- Bill.
- Scarlet what you're interested?
      Dziewczyna niestety nie odpowiedziała na zadane jej pytanie. Spojrzała na chłopaka i zrobiła minę która mówiła, że nie wie o co mu chodzi.
- Why do not you answer as I ask you something! You're not brought up or what? - zapytał zbulwersowany chłopak.
Brunetka spojrzała na niego takim wzrokiem, że chłopak delikatnie się cofnął.
- Może dlatego, że nic nie rozumie po angielsku? - wtrącił się siedzący obok niej chłopak.
- A ty niby skąd wiesz? - zapytał Bill spoglądając na przyjaciela.
- Bo jak byś nie zauważył to czyta niemiecką książkę. A to już chyba o czymś świadczy. Prawda?- powiedział i spojrzał na Simone. Kobieta tylko potwierdziła głową.
- Serio nie znasz angielskiego? - zapytał rozbawiony chłopak w ciemnych długich włosach.
- Serio ogarnęliście dopiero teraz? Brawo za genialną spostrzegawczość. - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tom, uspokój się. - upomniała Simone syna.
- Przepraszam. - odpowiedział szybko młody mężczyzna.
         Jakiś czas jeszcze rozmawiali na temat jej angielskiego. Po czym Georg wpadł na pomysł, aby wybrać się do miasta. W końcu i tak Simone miała pokazać jej miasto.
Kwadrans później auto państwa Kaulitzów było zapełnione. Bill i Tom stwierdzili, że i tak nie ma po co jechać więc zostali w domu. Pozostała dwójka zaś zabrała się z nimi.
         W drodze nastolatka dowiedziała się, że Gustav i Georg mieszkają w Magdeburgu. Tylko bliźniacy mieszkają poza granicami Niemiec. Największym zdziwieniem Sraclet było to, że Bill i Tom to bliźniacy.

* * *


       Gdy dojechali do szkoły muzycznej pana Gordona, brunetka była w niebo wzięta. Uwielbiała wszelakie instrumenty muzyczne. Wiadomo, że kochała perkusję, więc Gordon z małżonka poprosili aby dała mały pokaz swojego talentu. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Zasiadła za perkusją i pokazała na co ją stać. Zagrała jeden ze swoich ulubionych kawałków, a mężczyzna pogratulował jej talentu po mini pokazie.  



~ *  ~ *  ~ 

 *  Scarlet czym się interesujesz?
 **  Czemu nie odpowiadasz o coś cię pytam! Nie wychowana jesteś czy jak?

Z góry przepraszam za tłumaczenie, ale pomagał mi mój wierny druh google tłumacz :)

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 1

Zapraszam na rozdział pierwszy. Życzę miłego czytania. 
* Gwiazdkę mi musicie wybaczyć :) pierwsza odkąd piszę, ale chciałam aby Scar chodziła do szkoły bliźniaków :D

  * * *
      Droga do szkoły minęła jej w spokoju. Przywitała się ze znajomymi krótkim „cześć” i ze słuchawkami w uszach zajęła wolne miejsce jakie napotkała. Muzyka gotycka zagłuszała głośne rozmowy młodzieży. Wsłuchała się w swoją ulubioną piosenkę. Uwielbiała Closterkeller, a najbardziej piosenkę „California”. Zasłuchana nie słyszała nawet jak woła ją Bartek. Nastolatek dał sobie spokój po kilku próbach nawiązania kontaktu. Spróbował ponownie kiedy wysiedli z autobusu.        Chłopak podbiegł do nastolatki i wyjął jej słuchawkę z ucha.
- Co tym razem słuchasz? - zapytał i przysłuchał się muzyce w słuchawce. - Czyżby to był Artrosis? Odi Et Amo? Zgadłem?
      Brunetka pokiwała głową uśmiechając się. Wyłączyła muzykę i wyjęła słuchawkę.
- Hej, co tam? - zapytała.
- Nic, weekend się skończył i czas do szkoły. - odpowiedział i otworzył drzwi przed nastolatką. - A jak tobie minął weekend?
- Matka zgłosiła mnie na jakąś wymianę zagraniczną. Oczywiście na którą nie chce jechać. Ale ona się upiera. A tak poza tym to nic ciekawego.
- Serio? Na wymianę? Przecież to twoje marzenie. Dlaczego nie chcesz jechać? - zapytał blondyn ściągając czapkę i kurtkę. Powiesił ją na wieszaku i zabrał płaszcz Scarlet.
- Nie chce jechać, bo dobrze wiesz, że znam tylko jeżyk niemiecki. A jak znam życie znajdą taka rodzinę która rozmawia tylko po angielsku. Nienawidzę angielskiego. - odpowiedziała.
       Nastolatkowie ruszyli w stronę klasy. Bartek jak zawsze miał rozpuszczone blond włosy przeczesane ręką i ubrany był w ciemne spodnie, podkoszulek i rozpiętą koszulę dżinsową. Wszystkie dziewczyny się za nim się uganiały, ale on skutecznie się ich pozbywał.
       Za to dziewczyna ubrana była w glany z czerwonymi sznurówkami, czarne spodnie z ćwiekami oraz czarny sweter. Na ustach zawsze gościła czerwona szminka,a oczy zaznaczone były mocną czarną kreską.
      Scarlet była brana za dziwadło w gotyckim stroju. Większość osób w szkole uważała, że Bartek i       Scarlet są parą, ale to była nieprawda. Byli to przyjaciele. Tylko Bartek chciał z nią rozmawiać. Tak było odkąd przyszła do tego liceum.
      Rozmowę przerwał im dzwonek. Niechętnie weszli do klasy i rozsiadli się w ławkach. Nauczyciel wszedł do klasy i przywitał uczniów.
- Witam po weekendzie. - powiedział pan od fizyki. - A teraz proszę o wyjęcie karteczek. Kartkówka, tak jak zapowiedziałem.
      Cała klasa chóralnie jęknęła. Scarlet nie należała do nich. Mimo, że nie nauczyła się to nie protestowała jak reszta klasy. Pan Grzegorz podał pytania i zaczęła się kartkówka. Brunetka odpowiedziała prawie na wszystkie pytania. Oddała jako pierwsza. Nauczyciel nawet na nią nie spojrzał. Zabrał kartkę i szybko spojrzał na odpowiedzi.
- Scarlet? Proszę podejdź do mnie na chwilę. - poprosił nauczyciel. Dziewczyna zawróciła i podeszła do biurka.
- Słucham?
- Podejdź do dyrektora, tam w gabinecie ktoś na ciebie czeka. - powiadomił nauczyciel. - I zabierz ze sobą torbę, bo raczej do końca lekcji nie wrócisz.
- Tak jest. - Nastolatka spakowała swoje pióro i zeszyt po czym udała się w stronę drzwi.
- Scarlet, dostałaś piątkę. - zawołał za nią nauczyciel.
       Klika minut później zapukała do gabinetu dyrektora. Usłyszała „proszę” i weszła do gabinetu. Prócz dyrektora była również pani od niemieckiego oraz jakieś nieznane jej państwo.
- Witaj Scarlet, proszę usiądź. - poprosił dyrektor. Brunetka spełniła jego prośbę. - Poznaj to jest pani Joanna Chmiel i pan August September. Państwo są z programu „Poznajemy międzynarodową kulturę”. Nasza szkoła współpracuje z tym programem. Czy wiesz po co cie wezwaliśmy?
- Nie za bardzo. - odpowiedziała spokojnie, spoglądając na gości.
- Zgłosiłaś się do wymiany międzynarodowej, prawda?- zapytała pani Eliza.
- Ach… o to chodzi. To mama wysłała zgłoszenie. A czy coś z tym zgłoszeniem jest nie tak? - zapytała.
- Nie. Twoje zgłoszenie zostało przyjęte. I nawet dostaliśmy już odpowiedź od rodziny. Chodzi o to, że chcieliśmy określić na jaki długi czas miałabyś spędzić u tej rodziny. Jednym z twoich wymagań była znajomość język niemieckiego.
- Tak. - odpowiedziała.
- Więc pozwolisz, że sprawdzimy znajomość twojego języka?- zapytała pani Joanna.
- Nie ma problemu.
          Pan August zadał jej kilka pytań po niemiecku, na które ona sprawnie odpowiedziała. Zadał również kilka pytań osobistych, z którymi również nie miała problemu by odpowiedzieć. Pan September był bardzo zdziwiony takim postępem. Mówiła płynnie jak na osobę, która uczyła się tego języka od jakiś niecałych sześciu lat.
      Po spędzonym czasie w gabinecie brunetka wróciła na pozostałe lekcje. Właśnie zadzwonił dzwonek na jakąś lekcje. Na szczęście spotkała jakąś dziewczynę ze swojej klasy i poszła za nią na zajęcia. Była to matematyka, czyli trzecia lekcja.
         Reszta lekcji minęła jej spokojnie. Po dodatkowych zajęciach pojechała prosto do domu. Późnym wieczorem wróciła mama. Podczas kolacji panowała cisza. Ale kiedy kobiety zabrały się za sprzątanie Scarlet opowiedziała Veronice co wydarzyło się w szkole. Matka była zadowolona.

***

       Kiedy cztery dni później nastolatka wyjęła pocztę ze skrzynki zauważyła, że jeden list był zaadresowany do niej. Usiadła w kuchni i otworzyła kopertę.

Szanowna Pani Scarlet Re informujemy, że pani zgłoszenie zostało przyjęte z dniem 08.01.2016r., i rozpatrzone z dniem 22.01.2016r. Zdecydowaliśmy, że pani rodzina tymczasowego pobytu w miejscu wymiany to Simone Kaulitz- Trümper , Gordon Trümper. Zamieszkali w Loitsche, Bahnhofstraße 19 w Niemczech. Uczęszczać do szkoły będzie pani do Kurfürst - Joachim - Friedrich - Gymnasium Wolmirstedt,* miejscowości oddalonej o 10 km od miejsca zamieszkania.
Rodzina wśród znajomych i sąsiadów cieszy się dobrą opinią. Zapewnili nas, że nie będzie pani niczego brakować.
Wyjazd zaplanowany jest na 05.02.2016r., z Wrocławskiego lotniska o godzinie 14.30. prosimy stawić się we wskazanym miejscu i umówionym czasie. Z Portu lotniczego Magdeburg-Cochstedt zadeklarował się odebrać panią, pan Gordon Trümper. Jeśli zaś opiekuna tymczasowego nie będzie na miejscu zajmiemy się organizacją transportu.
Czas pani pobytu u rodziny podczas wymiany to: dwa miesiące.
W razie jakichkolwiek pytań proszę pisać do nas na: poznajemy-kulturę@biuro.pl lub dzwonić pod numer: 756-694-696.
Pozdrawiamy:
Joanna Chmiel
August September 

       Przeczytała szybko list. Wyjazd jest zaplanowany na przyszły tydzień. Musiała powiadomić chłopaków z kapeli. Dziś czwartek, akurat mieli mieć próbę. Spojrzała na zegarek. Dochodziła już szesnasta. Musiała się zbierać. Zostawiła wszystkie koperty na stole w kuchni i pobiegła do swojego pokoju. Zabrała czarną torbę i wyszła. Kilka minut później znalazła se u Bartka w domu.
     Właśnie przepraszała za spóźnienie, kiedy zjawiła się mama blondyna.
- Witaj Scarlet, masz ochotę na ciepłą herbatkę? - zapytała pani Ewelina.
- Dzień dobry. Z chęcią zwłaszcza, że nie zdążyłam nic przekąsić. - odpowiedziała nastolatka.
- Dobrze, zaraz będzie. Taka jak zawsze?
- Tak. -
- Dobra, mamuś będziemy w garażu.
         Chwilę później dwójka przyjaciół znalazła się w dużym pomieszczeniu. Był tam również jego kuzyn Artur. Przywitała się i zaczęła opowiadać o wymianie. Artur nic nie wiedział, Scarlet była pewna, że Bartek powiedział już kuzynowi.
- No dobra dzieciaki, gramy. Wiecie, że w niedziele mamy koncert. - odpowiedział Art, po dłuższej chwili.
           Nie czekając dłużej każdy zabrał się za swój instrument. Bartek przełożył pas od basa i wziął swoją ulubioną kostkę. Artur zaś uczynił tak samo ze swoją gitara, a Scarlet zasiadła za perkusją. Na rozgrzewkę zaczęli grać covery po czym zaczęli grać własne kawałki. Po dwóch godzinach próby zamówili pizzę i zrobili sobie krótka przerwę.

         Wieczorem nastolatka wróciła do domu. Mama czekała na nią z kolacją. Na początku nie rozmawiały potem jednak temat zszedł na wyjazd. Pierwszy raz brunetka była zadowolona. Trafi do Niemiec, nie będzie musiała walczyć z angielskim. 

środa, 20 stycznia 2016

Prolog

      „Pani zgłoszenie zostało przyjęte!”- krzyczał czerwony napis na jej poczcie. Zastanawiała się tylko jakie zgłoszenie. Nie miała o niczym zielonego pojęcia.
Podczas obiadu mama oznajmiła jej, że zgłosiła ją do wymiany międzynarodowej.
- Tak myślałam, że coś mi tu nie pasuje… Właśnie odkryłam na poczcie, że jakieś zgłoszenie zostało przyjęte…- powiedziała ponuro.
- A czemu taka smutna mina?- zapytała matka.
- Dobrze wiesz, że znam tylko język niemiecki. Angielski mi nie wchodzi… Jak a będę się porozumiewać?- odpowiedziała grzebiąc widelcem w jedzeniu.
- Wiem, dlatego napisałam, że wymagana jest znajomość języka niemieckiego.
      Nastolatka tylko westchnęła i zapytała czy może odejść od stołu. Rodzicielka przyzwoliła i córka odeszła od stołu.
Scarlet zastanawiała się dokąd trafi. Pierwszy raz miała jechać na wymianę, mimo że mama od kilku lat ją namawiała na tę wymianę, dziewczyna nie chciała się zgodzić. Tym razem matka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

     Następnego dnia brunetka sprawdziła pocztę, tak tylko z ciekawości i ku jej szczęściu nie było żadnych nowych wiadomości. Sprawdziła która godzina. Za dziesięć minut miała autobus do szkoły. Musiała się zbierać.
Na dole spotkała matkę, która jak zwykle w pośpiechu dopijała kawę i ubierała buty.
- Już idziesz? - zapytała kobieta w kuchni, nastolatka tylko pokiwała głową. - Nie zapomnij, że masz dziś dodatkowe zajęcia z matematyki! - Usłyszał jeszcze krzyk za sobą.

Zapomniała o tych zajęciach na śmierć. Musiała na nie chodzić chcąc nie chcąc,chciała w końcu zdać tą maturę, aby dostać się na upragnione studia.