niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 2

Dziś mam zamiar zaprosić was na rozdział 2. Życzę miłego czytania :D 
ZA wszelakie błędy przepraszam, ale mimo poprawek mój komputer twierdzi, że musi tak pozostać :)
 * * * 


        Czekała na lotnisku w Magdeburgu. Lot okazał się bardzo krótki. Trwał niecałe dwadzieścia pięć minut. Teraz stała i czekała na swój bagaż. Gdy trafił w jej ręce przeszła na hol. Nie wiedziała czego ma szukać. Po upływających kolejnych minutach zobaczyła na kartce swoje imię i nazwisko. Podeszła do małżeństwa.
- Dzień dobry, jestem Scarlet Re. - powiedziała płynnie po nieniecku. Para spojrzała na nią i również się przywitała. Kwadrans później cała trójka siedziała w samochodzie. Małżeństwo rozmawiało cicho na przodzie. Brunetka za to próbowała podziwiać widoki jakie mijali. Nie zawsze było jej to dane.
         Droga minęła w ciszy. Ale kiedy znaleźli się pod pięknym białym domkiem na wiosce, nastolatka nie mogła oderwać wzroku od niego.
- Och, jaki piękny. - wyrwało jej się.
- Daj spokój, toż to ruina. Piękny był z jakieś czterdzieści lat temu. Wejdź do środka, Gordon wniesie walizki.
           Brunetka weszła do domu za panią Simone. Kobieta od razu skierowała swoje kroki do kuchni. Scarlet zaś usiadła w salonie i czekała na kogoś z domowników. Pierwszy przyszedł do niej pan Gordon.
- No więc opowiedz nam coś o sobie.
- Hmm… kiedy nie wiem co. - odpowiedziała i delikatnie rozciągnęła swoje czerwone usta w uśmiechu.
- Powiedz nam ile masz lat, czym się interesujesz. - dołączyła się kobieta w średnim wieku, wychodząc z kuchni z tacką słodyczy i gorącą herbatą.
- No to mam dziewiętnaście lat. W maju zdaje maturę. Czym się interesuje? Hm… w wolnym czasie lubię czytać książki, pisać, grać na perkusji, słuchać muzyki, uczęszczać na zajęcia szkolne, spotykać się ze znajomymi, malować. Więcej już chyba nie pamiętam. - powiedziała po chwili.
- Czytać książki, pisać, malować? Taka dusza artystyczna. - powiedziała kobieta.
- Dokładnie. Ale powiedz mi czy ja dobrze usłyszałem. Grasz na perkusji?- spytał mężczyzna.
- Tak.
- Dobrze wybrałaś. Mam szkołę muzyczną i dobrze znam się na muzyce. - pochwalił ją.
- Dziękuję. Dziękuję. - zwróciła się do kobiety, która właśnie podawała jej kubek z parującym napojem, jak i do mężczyzny.
- A powiedz mi bo przyleciałaś do nas z Polski, ale imię to chyba nie jest z tamtejszych stron. Prawda?- zapytała ciekawa Simone.
- Tak. Mama jest amerykanką, a ojciec chyba francuzem. Ale nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć na temat jego pochodzenia bo niestety go nie znam. A z mamą nie rozmawiamy na jego temat. A co do mnie to urodziłam się również w stanach. Ale kiedy miałam trzy lata mama przywiozła mnie do Polski i tak już tam zostałyśmy.
- Rozumiem.
           Rozmawiali bardzo długo. Scarlet spodobała się rodzina. Bardzo mili ludzie. Z rozmowy wywnioskowała, że pani Simone ma dwóch synów, którzy są już dorośli. Rozmawiali do bardzo późna. Simone wskazała jej pokój w którym miała tymczasowo zamieszkać. Pokój był większy od jej własnego w Polsce. W pomieszczeniu było dużo niepotrzebnych rzeczy – jak na jej gust. Jakiś mikrofon, stos papierów. Brunetka nie miała odwagi nic ruszać. Wyjęła z torby tylko swój laptop i włączyła go. Po krótkiej chwili połączyła się z internetem. W ręku nadal trzymała kartę od Simone z hasłem do WiFi. Od razu połączyła się ze Skype'm. Zauważyła Bartka. Napisała do niego, że zaraz zadzwoni, tylko najpierw skontaktuje się z mamą.
          Veronica szybko odebrała.
- Hej córeczko. Jak tam jest?- zapytała kobieta wypełniając swoją twarzą cały ekran.
- Mamo, naprawdę super. Pani Simone i pan Gordon są świetni. Mili. Dowiedziałam się różnych ciekawych rzeczy.- opowiedziała szybko.
- No to świetnie. Nie ma nikogo kto mówi po angielsku? - zapytała blondynka ze śmiechem w głosie.
- Na szczęście nie. Za to pani Simone zabierze mnie jutro do miasta i pokaże szkołę do której mam chodzić. A pan Gordon pokaże mi swoją szkołę muzyczną którą prowadzi.
- No to świetnie.
Scarlet jeszcze chwilę porozmawiała z mamą, później zadzwoniła do przyjaciela. Jemu również opowiedziała to samo co blondynce. Z nim również pogadała dłuższą chwilę i zaczęła zbierać się do spania. Kiedy ostatnim razem spojrzała na zegarek była trzecia trzydzieści.
              Rano obudził ją delikatnie podniesiony głos. Ktoś bardzo głośno rozmawiał. Głos należał do mężczyzn. Wybrała ciuchy z walizki i poszła do łazienki znajdującej się przy pokoju. Ubrała się i wymalowała jak codziennie. Gotowa wyszła z pokoju i skierowała się w stronę głosów. W kuchni siedziało czterech nieznanych jej mężczyzn, a wśród nich pan Gordon i pani Simone.
Simone od razu ją zauważyła i podeszła do niej. Z uśmiechem na twarzy szybko wytłumaczyła jej, że niezapowiedzenie odwiedzili ją synowe z przyjaciółmi.
- Kochanie mogą się do ciebie zwracać po angielsku, bo aktualnie mieszkają w Los Angeles. Ale ty chyba nie będziesz miała z tym problemu. - dopowiedziała kobieta.
- Hmm… chyba raczej będę miała delikatny problem. Angielski nie za dobrze mi idzie w szkole.- odpowiedziała brunetka.
- A to ja zaraz im powiem, aby przerzucili się na niemiecki… - powiedziała, lecz po chwili zastanowienia dodała - A nie. Zrobimy im kawał. Ciekawe który z nich się domyśli, że nie mówisz po angielsku.
- Ale pani Simone, tak nie można. - zaprzeczyła nastolatka.
- Och kochanie jak zawsze tu są muszą zrobić mi jakiś kawał. Teraz czas na coś z mojej strony. - powiedziała z tajemniczym uśmiechem. - A teraz chodź, śniadanie czeka.
      Dwie kobiety weszły do kuchni. Pomieszczenie było na tyle spore, że pomieściło spokojnie wszystkie osoby. Scarlet zasiadła na wskazanym miejscu, koło okna. Cała czwórka spojrzała na nią. Momentalnie zapadła cisza. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i spojrzała na kasztanowłosą kobietę.
- Kochani poznajcie, to jest Scarlet. Przyjechała na wymianę. Pochodzi z Polski.- Simone przedstawiła brunetkę. Ta tylko nieśmiało im pomachała i spuściła wzrok. Pierwszy odezwał się blondyn z kolczykami w wardze, nosie i brwi.
- Hi, I'm Bill. - powiedział do niej po angielsku i wyciągnął rękę ponad stołem, aby się przywitać. Scar uścisnęła mu rękę. Kolejny młody mężczyzna w dłuższych ciemnych włosach przedstawił się jako Tom, następny był niejaki Georg o zielonych oczach, krótkich brązowych włosach. Ostatni mężczyzna przedstawił się jako Gustav. Miał blond włosy, w górnej części związane w małego kitka. Okulary, w czarnej oprawce, które miał na sobie a teraz zsunęły mu się na nos.
          Cała czwórka jeszcze przez chwilkę spoglądała na dziewiętnastolatkę, po czym wrócili do rozmowy. Oczywiście cały czas rozmawiając w języku angielskim. Zadawali jej jakieś pytania, ale ona w ogóle nie zwracała na nich uwagi. Wzięła od pana Gordona gazetę, którą czytał i szybko ją przejrzała. Ale zauważyła, że nikt nie zwraca na nią uwagi więc ją odłożyła. Próbowała się przysłuchiwać rozmowie, ale mało co ją rozumiała.
         Po śniadaniu cała ekipa przeniosła się do salonu. Scarlet zaś podeszła do małego regaliku z książkami i wybrała jakąś powieść dla siebie. Usiadła na wolnym fotelu obok chłopaka w okularach. Rozsiadła się wygodnie na miękkim miejscu i zaczęła czytać. Praktycznie nie odrywała się od książki, ale przysłuchiwała się kiedy ktoś mówił coś po niemiecku. Każdy domownik zajmował się czymś innym. Gdy nastolatka wstała by nalać sobie sok spojrzała na Simone, która się uśmiechała. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i usiadła z powrotem na miejscu. Po jakimś czasie odezwał się blondyn- Bill.
- Scarlet what you're interested?
      Dziewczyna niestety nie odpowiedziała na zadane jej pytanie. Spojrzała na chłopaka i zrobiła minę która mówiła, że nie wie o co mu chodzi.
- Why do not you answer as I ask you something! You're not brought up or what? - zapytał zbulwersowany chłopak.
Brunetka spojrzała na niego takim wzrokiem, że chłopak delikatnie się cofnął.
- Może dlatego, że nic nie rozumie po angielsku? - wtrącił się siedzący obok niej chłopak.
- A ty niby skąd wiesz? - zapytał Bill spoglądając na przyjaciela.
- Bo jak byś nie zauważył to czyta niemiecką książkę. A to już chyba o czymś świadczy. Prawda?- powiedział i spojrzał na Simone. Kobieta tylko potwierdziła głową.
- Serio nie znasz angielskiego? - zapytał rozbawiony chłopak w ciemnych długich włosach.
- Serio ogarnęliście dopiero teraz? Brawo za genialną spostrzegawczość. - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tom, uspokój się. - upomniała Simone syna.
- Przepraszam. - odpowiedział szybko młody mężczyzna.
         Jakiś czas jeszcze rozmawiali na temat jej angielskiego. Po czym Georg wpadł na pomysł, aby wybrać się do miasta. W końcu i tak Simone miała pokazać jej miasto.
Kwadrans później auto państwa Kaulitzów było zapełnione. Bill i Tom stwierdzili, że i tak nie ma po co jechać więc zostali w domu. Pozostała dwójka zaś zabrała się z nimi.
         W drodze nastolatka dowiedziała się, że Gustav i Georg mieszkają w Magdeburgu. Tylko bliźniacy mieszkają poza granicami Niemiec. Największym zdziwieniem Sraclet było to, że Bill i Tom to bliźniacy.

* * *


       Gdy dojechali do szkoły muzycznej pana Gordona, brunetka była w niebo wzięta. Uwielbiała wszelakie instrumenty muzyczne. Wiadomo, że kochała perkusję, więc Gordon z małżonka poprosili aby dała mały pokaz swojego talentu. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Zasiadła za perkusją i pokazała na co ją stać. Zagrała jeden ze swoich ulubionych kawałków, a mężczyzna pogratulował jej talentu po mini pokazie.  



~ *  ~ *  ~ 

 *  Scarlet czym się interesujesz?
 **  Czemu nie odpowiadasz o coś cię pytam! Nie wychowana jesteś czy jak?

Z góry przepraszam za tłumaczenie, ale pomagał mi mój wierny druh google tłumacz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz