czwartek, 1 września 2016

Rozdział 3

Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział po  długiej nieobecności. 
Jak widać blog się zmienił i to wszystko dzięki mojej kochanej Adriannie! Dziękuję :D 
Miłego czytania :*

*** 

   Scarlet pierwsza weszła do domu, zaraz za nią państwo Kaulitz. Georg i Gustav pojechali do swoich domów. Kiedy wszyscy się rozpłaszczyli nastolatka od razu skierowała się do kuchni za panią Simone.
- Robię herbaty, ktoś chcę?- zapytała domowników.
- Ja z chęcią. - odpowiedziała brunetka. Zaraz za nią zgłosił się Gordon i Tom. - Pomogę pani.
- Oczywiście. Jaką herbatkę chcesz? Mamy malinową, zieloną, czerwoną, czerwoną z cytryną, czerwoną z pigwą, o i znalazła się jeszcze yerba mate. Więc jaką? - kobieta uśmiechnęła się serdecznie.
- Wybiorę zieloną. Dawno jej nie piłam.
- Oczywiście skarbie. - pani Simone nastawiła wodę, a Scarlet szukała kubków. Po dłuższej chwili na nie natrafiła. Wyjęła cztery i ustawiła je na blacie równiutko.
Przez chwilę kobiety stały w milczeniu. Czekały, aż zagotuje się woda. Kiedy doszły z parującymi kubkami do salonu i rozdały napoje i usiadły, pan Gordon się odezwał.
- Dzieci, macie jakieś plany na weekend?
         Brunetka spojrzała ciekawie po niepodobnych do siebie bliźniakach, jak na jej gust. Przez chwilę nikt się nie odzywał. W końcu Tom się odezwał.
- Ja tam nie mam żądnych planów, ale można by gdzieś wyskoczyć, co ty na to?- zapytał i szturchnął brata. Młodszy z braci oderwał swój wzrok na chwilę od telefonu i spojrzał po zebranych ludziach.
- Nooo… można by…- to powiedziawszy wrócił do wcześniejszej czynności.
- No to super!- ucieszyła się Simone. - To weźmiecie ze sobą Scarlet. Pokażecie jej miasto nocą.
- Nie ma problemu.- powiedział uśmiechnięty Tom. Bill za to jękną tak głośno, że pani Simone aż go skarciła wzrokiem, kiedy ponownie oderwał się od swojego telefonu.
- Bo dobra… jak trzeba…- dodał po chwili i wyszedł. Po chwili było słychać tylko delikatne trzaśnięcie drzwiami.
- Ach te dzieci… - powiedziała cicho szatynka, na co starszy bliźniak cicho się zaśmiał.
        Przed wyjściem dziewczyna poszła do łazienki i poprawiła makijaż na mocniejszy i przebrała się w czerwone spodnie w czarna kratę i dopasowaną czarno białą koszulką wyglądającą jak gorset. Na stopy naciągnęła właśnie swoje glany kiedy do przedpokoju wszedł Bill.
- Jezu… Ty masz zamiar tak iść? -zapytał odrazą w głosie.
- Ja do twojego ubioru nic nie mam.- odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się ukazując mu swoje białe zęby.
- Nie czepiaj się Bill.- wtrącił się wchodzący Tom- Sam wymyślasz z ubraniami.
To powiedziawszy wziął kurtkę i ubrał się. Nastolatka zrobiła to samo i wyszła przed dom. Chwilę później dołączył do nich Bill. Wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę. Po pół godzinie już byli na miejscu. Tom zaparkował pod jakimś klubem.
- Wzięłaś może ze sobą jakieś dokumenty? Bo wiesz, dzieci tam nie wpuszczają. - powiedział blondyn wysiadając.
- No właśnie. - odpowiedziała i ruszyła za Tomem. Dogoniła chłopaka przy samym wejściu. Chłopaka wpuścili bez problemu. Ochroniarz zatrzymał swój wzrok na dziewczynie. Scarlet puściła mu oczko i posłała uśmiech, mężczyzna kiwnął na nią ręką, że może wejść. Bill również wszedł bez problemów.
        Pięć minut później zajęli miejsce przy wolnym stoliku. Blondyn ruszył od razu do baru po napoje. Nastolatka rozglądała się po klubie. Młodzi ludzie tańczyli na parkiecie w rytm głośnej muzyki. Na stolikach obok, alkohol lał się litrami, a młodzi ludzie pochłaniali go w każdej ilości, w postaci kolorowych drinków.
         Kilka minut później dołączył do nich Bill, niosąc trzy szklanki. Postawił przed nimi drinki, a sam zaczął robić sobie zdjęcia. Dziewiętnastolatka pokręciła głową i pociągnęła łyk kolorowego napoju.
- Dobra ja idę potańczyć. Nie wiem jak wy. - powiedział Tom i ruszył ze swoim drinkiem ku blondwłosej dziewczynie w zbyt krótkiej spódniczce.
-Aha. -odpowiedziała Scarlet, kiedy została po ułamku sekundy sama z maniakiem telefonu. Dziewczyna już miała coś do niego powiedzieć, kiedy podszedł do ich stolika jeden z barmanów i postawił koło niej czerwonego drinka.
- To od tamtego pana. - powiedział młody mężczyzna i wskazał daną osobę, po czym odszedł.
- Uuu… ktoś tu komuś wpadł w oko! - przekrzyczał Bill spoglądając to na nią, to na drinka i faceta, który stał przy barze, cały czas spoglądając w jej stronę.
- Boże… przecież ten facet mógłby być naszym ojcem!- odpowiedziała Billowi.
- A może lubi takie dziwne laski jak ty… - powiedział to, a dziewiętnastolatka spojrzała na niego jakby była gotowa zamordować.- Znaczy taki dziwny ubiór…. - dodał po chwili.
        Spojrzała jeszcze raz na starszego mężczyznę, który mógł mieć około pięćdziesięciu lat. Lekko łysiejący mężczyzna pomachał do niej i uśmiechnął się. Scarlet zastanawiała się co ma zrobić. W końcu wzięła tego drinka i podeszła z nim do baru. Stanęła niedaleko mężczyzny. Dokładnie sama nie wiedziała co chce zrobić, ale wytrwale stała przy barze i od czasu do czasu spoglądała na niego. Po upływie dwóch minut od podejścia do baru mężczyzna podszedł do niej.
- Cześć, co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?- powiedział.
- Nie jestem sama. - odpowiedziała szybko przekrzykując muzykę.
- No już nie, przecież przyszedłem do ciebie. - usłyszała odpowiedź. - Smakuje drink?
       Dziewczyna po dłuższej chwili rozmowy z facetem miała już go dość. Od kilku minut próbowała się go pozbyć. Niestety natręt nie dawał za wygraną. Przesadził dopiero wtedy kiedy poczuła jego rękę na swoim tyłku. Nie dała nic po sobie poznać, ale poczuła jak jej ręka zaciska się.
       Kiedy facet zaczął powoli zaczął się do niej dostawiać nie wytrzymała i odepchnęła go od siebie. Gdy koleś nadal nic sobie nie robił, przeszła do ataku. Jej pięść trafiła go centralnie w nos. Na sam koniec wylała na niego drinka, którego od niego dostała, a nie skosztowała. Odeszła szybkim krokiem od baru i podeszła do stolika przy którym siedział Bill i Georg z Gustavem.
Nastolatka usiadła obok chłopaka w okularach. Wzięła do ręki swoją szklankę z drinkiem i upiła spory łyk. Popatrzyła po zebranych.
- O co chodzi?- zapytała spoglądając na trzech chłopaków.
- O nic. - odpowiedzieli chórem.
- Okey. - to powiedziawszy wypiła do końca napój.
        Przez dłuższy czas siedzieli i rozmawiali o wszystkim. Świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Najbardziej przypadli jej do gustu Georg i Gustav. Ta dwójka będąc razem potrafiła rozbawić nawet najgorszych smutasów.
         Kiedy wypity alkohol trafił już do krwiobiegu, a humor dopisywał próbowali ją namówić do tańca. Nawet Bill oderwał się od swojego telefonu i włączył się do zabawy. Niestety nikomu nie dała się namówić. Nawet Tom, który wrócił próbował ją namówić. Lecz nic z tego.
         Po spędzeniu w klubie kilku godzin zaczęli zbierać się do domu. Tom był kompletnie pijany, Bill z Georgiem go prowadzili, choć sami nie byli w najlepszym stanie. Scarlet szła z Gustavem, który nieudolnie próbował wykręcić numer na taksówkę. Dopiero za szóstym razem mu się udało. Gdy dodzwonił się, w miarę możliwości wypowiedział adres pod który taksówka miała podjechać. Po upływie kilkunastu minut podjechała taksówka. Bill z gracją wsiadł na tylne siedzenie siedzenie, a Georg wepchnął Toma zaraz za nim, po czym sam wsiadł. Szatynka również usadowiła się z tyłu siadając prawie Georgowi na kolanach. Gustav zaś usiadł z przodu.
- Dokąd jedziemy? - zapytał kierowca.
- Loitsche, Bahnhofstraße 19- odpowiedział perkusista, lecz zrobił to tak niewyraźnie, że kierowca nie zrozumiał. Nastolatka szybko pośpieszyła z pomocą. Gdy podała już adres, mężczyzna ruszył. Po niecałych trzydziestu minutach jazdy byli na miejscu. Nastolatka zapłaciła za przejazd i wszyscy udali się do domu.
        Kiedy weszli Georg i Gustav od razu zanieśli pijanego Toma do jego pokoju. Natomiast Bill i Scarlet udali się jednocześnie do jednego pokoju. Zaskoczony chłopak nie chciał nawet słuchać wyjaśnień nastolatki. Krzyknął tylko, że nie ma prawa znajdować się w jego pokoju. Wystawił jej walizkę przed drzwi i zamknął się od środka. Nie reagował na wołania szatynki.
Dziewczyna nie wiedziała co miała zrobić. Poszła do salonu i usiadła w fotelu. Nie wiedząc kiedy zasnęła.
          Obudziła ją głośna rozmowa w kuchni. Otworzyła oczy i zobaczyła na sobie zielony miękki koc. Zsunęła go z siebie i przeciągnęła się. Teraz dopiero poczuła jak źle musiała spać. Wszystko ją bolało. Wstała i jeszcze raz się rozciągnęła. Weszła do kuchni, w której siedziała pani Simone, Gordon oraz zaspany Georg z Gustavem. Przywitała się i dosiadła się do stołu. Niedzielne śniadanie minęło w ciszy.

       Burza rozpętała się dopiero wtedy, kiedy Simone natknęła się na młodszego z bliźniaków.