Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział po długiej nieobecności.
Jak widać blog się zmienił i to wszystko dzięki mojej kochanej Adriannie! Dziękuję :D
Miłego czytania :*
***
Scarlet pierwsza
weszła do domu, zaraz za nią państwo Kaulitz. Georg i Gustav
pojechali do swoich domów. Kiedy wszyscy się rozpłaszczyli
nastolatka od razu skierowała się do kuchni za panią Simone.
- Robię herbaty,
ktoś chcę?- zapytała domowników.
- Ja z chęcią. -
odpowiedziała brunetka. Zaraz za nią zgłosił się Gordon i Tom. -
Pomogę pani.
- Oczywiście. Jaką
herbatkę chcesz? Mamy malinową, zieloną, czerwoną, czerwoną z
cytryną, czerwoną z pigwą, o i znalazła się jeszcze yerba mate.
Więc jaką? - kobieta uśmiechnęła się serdecznie.
- Wybiorę zieloną.
Dawno jej nie piłam.
- Oczywiście
skarbie. - pani Simone nastawiła wodę, a Scarlet szukała kubków.
Po dłuższej chwili na nie natrafiła. Wyjęła cztery i ustawiła
je na blacie równiutko.
Przez chwilę
kobiety stały w milczeniu. Czekały, aż zagotuje się woda. Kiedy
doszły z parującymi kubkami do salonu i rozdały napoje i usiadły,
pan Gordon się odezwał.
- Dzieci, macie
jakieś plany na weekend?
Brunetka spojrzała
ciekawie po niepodobnych do siebie bliźniakach, jak na jej gust.
Przez chwilę nikt się nie odzywał. W końcu Tom się odezwał.
- Ja tam nie mam
żądnych planów, ale można by gdzieś wyskoczyć, co ty na to?-
zapytał i szturchnął brata. Młodszy z braci oderwał swój wzrok
na chwilę od telefonu i spojrzał po zebranych ludziach.
- Nooo… można
by…- to powiedziawszy wrócił do wcześniejszej czynności.
- No to super!-
ucieszyła się Simone. - To weźmiecie ze sobą Scarlet. Pokażecie
jej miasto nocą.
- Nie ma problemu.-
powiedział uśmiechnięty Tom. Bill za to jękną tak głośno, że
pani Simone aż go skarciła wzrokiem, kiedy ponownie oderwał się
od swojego telefonu.
- Bo dobra… jak
trzeba…- dodał po chwili i wyszedł. Po chwili było słychać
tylko delikatne trzaśnięcie drzwiami.
- Ach te dzieci… -
powiedziała cicho szatynka, na co starszy bliźniak cicho się
zaśmiał.
Przed wyjściem
dziewczyna poszła do łazienki i poprawiła makijaż na mocniejszy i
przebrała się w czerwone spodnie w czarna kratę i dopasowaną
czarno białą koszulką wyglądającą jak gorset. Na stopy
naciągnęła właśnie swoje glany kiedy do przedpokoju wszedł
Bill.
- Jezu… Ty masz
zamiar tak iść? -zapytał odrazą w głosie.
- Ja do twojego
ubioru nic nie mam.- odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się
ukazując mu swoje białe zęby.
- Nie czepiaj się
Bill.- wtrącił się wchodzący Tom- Sam wymyślasz z ubraniami.
To powiedziawszy
wziął kurtkę i ubrał się. Nastolatka zrobiła to samo i wyszła
przed dom. Chwilę później dołączył do nich Bill. Wsiedli do
samochodu i ruszyli w drogę. Po pół godzinie już byli na miejscu.
Tom zaparkował pod jakimś klubem.
- Wzięłaś może
ze sobą jakieś dokumenty? Bo wiesz, dzieci tam nie wpuszczają. -
powiedział blondyn wysiadając.
- No właśnie. -
odpowiedziała i ruszyła za Tomem. Dogoniła chłopaka przy samym
wejściu. Chłopaka wpuścili bez problemu. Ochroniarz zatrzymał
swój wzrok na dziewczynie. Scarlet puściła mu oczko i posłała
uśmiech, mężczyzna kiwnął na nią ręką, że może wejść.
Bill również wszedł bez problemów.
Pięć minut
później zajęli miejsce przy wolnym stoliku. Blondyn ruszył od
razu do baru po napoje. Nastolatka rozglądała się po klubie.
Młodzi ludzie tańczyli na parkiecie w rytm głośnej muzyki. Na
stolikach obok, alkohol lał się litrami, a młodzi ludzie
pochłaniali go w każdej ilości, w postaci kolorowych drinków.
Kilka minut później
dołączył do nich Bill, niosąc trzy szklanki. Postawił przed nimi
drinki, a sam zaczął robić sobie zdjęcia. Dziewiętnastolatka
pokręciła głową i pociągnęła łyk kolorowego napoju.
- Dobra ja idę
potańczyć. Nie wiem jak wy. - powiedział Tom i ruszył ze swoim
drinkiem ku blondwłosej dziewczynie w zbyt krótkiej spódniczce.
-Aha. -odpowiedziała
Scarlet, kiedy została po ułamku sekundy sama z maniakiem telefonu.
Dziewczyna już miała coś do niego powiedzieć, kiedy podszedł do
ich stolika jeden z barmanów i postawił koło niej czerwonego
drinka.
- To od tamtego
pana. - powiedział młody mężczyzna i wskazał daną osobę, po
czym odszedł.
- Uuu… ktoś tu
komuś wpadł w oko! - przekrzyczał Bill spoglądając to na nią,
to na drinka i faceta, który stał przy barze, cały czas
spoglądając w jej stronę.
- Boże… przecież
ten facet mógłby być naszym ojcem!- odpowiedziała Billowi.
- A może lubi takie
dziwne laski jak ty… - powiedział to, a dziewiętnastolatka
spojrzała na niego jakby była gotowa zamordować.- Znaczy taki
dziwny ubiór…. - dodał po chwili.
Spojrzała jeszcze
raz na starszego mężczyznę, który mógł mieć około
pięćdziesięciu lat. Lekko łysiejący mężczyzna pomachał do
niej i uśmiechnął się. Scarlet zastanawiała się co ma zrobić.
W końcu wzięła tego drinka i podeszła z nim do baru. Stanęła
niedaleko mężczyzny. Dokładnie sama nie wiedziała co chce zrobić,
ale wytrwale stała przy barze i od czasu do czasu spoglądała na
niego. Po upływie dwóch minut od podejścia do baru mężczyzna
podszedł do niej.
- Cześć, co taka
piękna dziewczyna robi tutaj sama?- powiedział.
- Nie jestem sama. -
odpowiedziała szybko przekrzykując muzykę.
- No już nie,
przecież przyszedłem do ciebie. - usłyszała odpowiedź. - Smakuje
drink?
Dziewczyna po
dłuższej chwili rozmowy z facetem miała już go dość. Od kilku
minut próbowała się go pozbyć. Niestety natręt nie dawał za
wygraną. Przesadził dopiero wtedy kiedy poczuła jego rękę na
swoim tyłku. Nie dała nic po sobie poznać, ale poczuła jak jej
ręka zaciska się.
Kiedy facet zaczął
powoli zaczął się do niej dostawiać nie wytrzymała i odepchnęła
go od siebie. Gdy koleś nadal nic sobie nie robił, przeszła do
ataku. Jej pięść trafiła go centralnie w nos. Na sam koniec
wylała na niego drinka, którego od niego dostała, a nie
skosztowała. Odeszła szybkim krokiem od baru i podeszła do stolika
przy którym siedział Bill i Georg z Gustavem.
Nastolatka usiadła
obok chłopaka w okularach. Wzięła do ręki swoją szklankę z
drinkiem i upiła spory łyk. Popatrzyła po zebranych.
- O co chodzi?-
zapytała spoglądając na trzech chłopaków.
- O nic. -
odpowiedzieli chórem.
- Okey. - to
powiedziawszy wypiła do końca napój.
Przez dłuższy
czas siedzieli i rozmawiali o wszystkim. Świetnie się bawili w
swoim towarzystwie. Najbardziej przypadli jej do gustu Georg i
Gustav. Ta dwójka będąc razem potrafiła rozbawić nawet
najgorszych smutasów.
Kiedy wypity alkohol
trafił już do krwiobiegu, a humor dopisywał próbowali ją namówić
do tańca. Nawet Bill oderwał się od swojego telefonu i włączył
się do zabawy. Niestety nikomu nie dała się namówić. Nawet Tom,
który wrócił próbował ją namówić. Lecz nic z tego.
Po spędzeniu w
klubie kilku godzin zaczęli zbierać się do domu. Tom był
kompletnie pijany, Bill z Georgiem go prowadzili, choć sami nie byli
w najlepszym stanie. Scarlet szła z Gustavem, który nieudolnie
próbował wykręcić numer na taksówkę. Dopiero za szóstym razem
mu się udało. Gdy dodzwonił się, w miarę możliwości
wypowiedział adres pod który taksówka miała podjechać. Po
upływie kilkunastu minut podjechała taksówka. Bill z gracją
wsiadł na tylne siedzenie siedzenie, a Georg wepchnął Toma zaraz
za nim, po czym sam wsiadł. Szatynka również usadowiła się z
tyłu siadając prawie Georgowi na kolanach. Gustav zaś usiadł z
przodu.
- Dokąd jedziemy? -
zapytał kierowca.
- Loitsche,
Bahnhofstraße 19- odpowiedział perkusista, lecz zrobił to
tak niewyraźnie, że kierowca nie zrozumiał. Nastolatka szybko
pośpieszyła z pomocą. Gdy podała już adres, mężczyzna ruszył.
Po niecałych trzydziestu minutach jazdy byli na miejscu. Nastolatka
zapłaciła za przejazd i wszyscy udali się do domu.
Kiedy weszli Georg i Gustav od razu
zanieśli pijanego Toma do jego pokoju. Natomiast Bill i Scarlet
udali się jednocześnie do jednego pokoju. Zaskoczony chłopak nie
chciał nawet słuchać wyjaśnień nastolatki. Krzyknął tylko, że
nie ma prawa znajdować się w jego pokoju. Wystawił jej walizkę
przed drzwi i zamknął się od środka. Nie reagował na wołania
szatynki.
Dziewczyna nie wiedziała co miała
zrobić. Poszła do salonu i usiadła w fotelu. Nie wiedząc kiedy
zasnęła.
Obudziła ją głośna rozmowa w
kuchni. Otworzyła oczy i zobaczyła na sobie zielony miękki koc.
Zsunęła go z siebie i przeciągnęła się. Teraz dopiero poczuła
jak źle musiała spać. Wszystko ją bolało. Wstała i jeszcze raz
się rozciągnęła. Weszła do kuchni, w której siedziała pani
Simone, Gordon oraz zaspany Georg z Gustavem. Przywitała się i
dosiadła się do stołu. Niedzielne śniadanie minęło w ciszy.
Burza rozpętała się dopiero wtedy,
kiedy Simone natknęła się na młodszego z bliźniaków.